Strona:PL H Mann Diana.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ze wszystkiego tego słyszała, że prawie jej nie pożądał. Ciało jego, mimo gwałtownych nieraz gestów z jego strony, nie sprawiało mu prawie zupełnie kłopotu.
„Dlaczego wówczas u księcia Torlonia z tak uczciwem drżeniem uczynił mi swoją nieprawdopodobną propozycję? Co za dziwnie uparty sofista! Może tylko wbił sobie w głowę poprostu księżnę? Albo chce tylko być zwycięzcą wobec mnie, jak w sporze gazeciarskim?“
Kobiecość jej oburzała się. Wzrok jej w czasie rozmowy, jakby zastanawiała się nad nim, powracał pełny i podniecający na jego twarz. Kładła niekiedy dłoń obok jego dłoni na rozłożonym papierze drukowym, i zaraz podnosiła ją znowu. Przelotne dotknięcie jej chłodnego naskórka wytrącało go z równowagi, powiadał sobie, że jest głupcem, i nagle nabierał rozpędu do galanterji. Potem czuł się nakryty przez jej pychę, jak przez zimny płaszcz. Urywał wśród słowa i bladł.
Raz miała księżna tę satysfakcję, że ujrzała go na podłodze. Nigdy nie pozwalała jego namiętności wybuchnąć zupełnie; ślizgała się ponad jej głębiami, jak łyżwiarka. Myślała o tem, że w Paryżu, kiedy miała siedemnaście lat, robiła to samo, za czasów Papiniego, Tauny, Rafaela Rigauda. Poddawała się nawet myśli, która wówczas byłaby naiwna, a teraz uchodzić mogła jedynie za ironiczną przesadę: „Zęby się tylko nie zastrzelił, zanim cokolwiek napisze!“
— Przyrzekam wszystko, czego pani chce! — wołał Della Pergola u jej stóp. — Oto klęczę i obejmuję pani kolana. Jakżebym się miał pani nie oddać na śmierć i życie! Ale...
I wyciągnął ramiona w powietrze.
— Niech pani nie wierzy w to, co mówię w takim stanie! Dzisiaj, dzięki niebu, drukarnia jest zamknięta, a jutro nie zrobię nic z tego, co muszę dzisiaj przyrzec.