Strona:PL H Mann Diana.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Piselli rozłożył chusteczkę cło nosa na zakurzonych płytach i uklęknął na niej. Wyciągnął z kieszeni różaniec, owinięty dokoła talji kart. Pani Blà pochyliła się obok niego nad klęcznikiem. Wdychała cicho słodki dym, który szedł ku niej bezgłośnie z kadzielnic i przeżywała uroczy ból krzyża, za którym się tęskniło, nie wierząc weń. Piselli żegnał się raz poraź; pachniał „chypre’m“, ale lęk jego i żar wzmagały się w obliczu jego Boga do takiej samej głuchej czci i żarliwości, jak u wiernych poza nim, których czuć było czosnkiem. W duchu contessy Blà krążyły delikatne i słabe wspomnienia mistycyzmu, który wabił gminę pełnych smaku i znużonych Latynów, wspomnienia te, niby tęskne liście gnane wichrem jesiennym, skupiały się wreszcie w wieniec, który był poematem o uwiędłym i słodkawym zapachu. Piselli pochłaniał ogłupiałemi z pożądania oczyma tryskającego barwami świętego z wosku za kratą krypty. Palce jego i wargi modliły się w pośpiechu; czul się wyniesiony i widział już przed sobą karty, na które miał wygrać. Potem para kochanków wstała i poszła dalej, ramię przy ramieniu, jakby w tym samym zupełnie świecie.
Święty zawiódł zaufanie Pisellego. Następnego dnia Blà poznała po twarzy swego Orfea, że przegrał. Była to wielka suma, a winien ją był księciu Maffie na słowo honoru. Zebrała wszystkie swoje oszczędności, wykorzystała cały swój kredyt u wydawców, aby go ratować. Przyjął pieniądze bez ceremonij. Był to dla Blà radosny widok. Już po czterdziestu ośmiu godzinach odegrał wszystko i zwrócił jej pieniądze w sakiewce atłasowej, haftowanej prawdziwemi perłami. Ale wkrótce musiała mu znowu, a z biegiem czasu coraz częściej pomagać mniejszemi i większemi sumami. Poznała teraz chłodne twarze u tak zwykle rycerskich kolegów, kiedy żądała pieniędzy za nienapisany jeszcze artykuł. Małe pisma zwracały jej manuskrypty,