Strona:PL H Mann Diana.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A ja, — wyjaśniła Bla, — jestem wolna, kiedy mogę cierpieć. Naród, za którybym się rzuciła w niebezpieczeństwa, powinienby mi to tak źle wynagrodzić, jak tobie, Violanto — gdyż dopuszcza przecież do twego wygnania —, a czułabym się już szczęśliwa.
— Jesteś skromna, Bice.
— Skromna?
Uśmiechnęła się.
— Wymagam bardzo wiele cierpienia, wiesz o tem... a gdyby przypadkowo powstało z tego męczeństwo, wówczas może...
— Tego nikomu nie wolno słyszeć, — rzekła księżna.
Ale Piselli, mimo zainteresowania na jego twarzy, nie rozumiał z rozmowy ani słowa, gdyż mówiły po francusku.
Blà zaczęła znowu:
— Zupełnie poważnie, nie jestem bezinteresowna. Bezinteresowna jesteś tylko ty, Violanto, tylko ty nie pragniesz od wolności niczego dla siebie. Pavic chce od niej uznania, sławy i poczucia dumy, jaką dają mu klaszczące, jęczące masy ludu. San Bacco chce się bić, a słowo wolność służyło mu do tego, aby przez cale życie pozostawać w ruchu. Wszystko egoiści!
— A twój Orfeo?
— Ach, Orfeo! Mówi o wolności tak tłumionym głosem, tak dźwięcznie, z taką płomienną dumą. Ale podejrzewam go, że jego wolność jest możnością chodzenia co noc na hulankę z pełnemi kieszeniami.
Piselli wykręcał wielkie, słodkie oczy. Słyszał swoje imię i podejrzliwie ale daremnie starał się zrozumieć związek, w jakim je wymieniono. Zwolna poczuł się podniecony przez te lekkie, szeleszczące istoty, które paplały przed jego oczyma rzeczy, których nie można było skontrolować, może rzeczy złośliwe. Był mężczyzną i uważałby za słuszne