Strona:PL H Mann Diana.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

luki w mroku, odsłaniało części malowideł sufitowych: wielkie, zimne ciała, obliczone postawy i starannie ułożone fałdy szat znieruchomiałe były w niemym przepychu; blask ten muskał pobladłe złoto na daleko od siebie porozstawianych krzesłach, z których zwisały brokatowe strzępy. Potem otworzyło się przed gośćmi kilka mniejszych komnat, zastawionych gablotkami, na których wypchane ptaki z wygiętemi szyjami, nakrapianem upierzeniem, rozwartemi dzióbkami wydymały się w ciemności do kształtów dziwacznych istot. W pokoju bibljotecznym młody ksiądz powstał od studjum, ukłonił się i powrócił do swojej pracy.
Wreszcie dotarli do gabinetu pana domu. San Bacco, który go znał, wymienił mu nazwisko Pavica; potem kardynał przedstawił ich obu czterem damom, które siedziały dokoła księżnej Assy, bardzo tęgiej i niezwykle ożywionej staruszce, księżnej Cucuru, jak również jej dwum pięknym, jasnowłosym córkom, oraz contessie Bla, kobiecie młodej jeszcze. Monsignore Tamburini, niby wierny adjutant, trzymał się za plecami kardynała. Hrabia Burnsheimb siedział mały, wątły i lekko skurczony, w czarnej szacie z czerwonem obramowaniem i czerwonym birecie na białych włosach, w wysokim, czerwonym fotelu skórzanym. Jego biała, chuda ręka spoczywała niezgięta i pełna życia na żółtym blacie marmurowym biurka. Wznosiła się na niem między stosami książek ampla rzymska, trzy bronzowe misy na długim trzonku. Oświetlała ona od dołu ukryty, delikatny uśmiech kardynała. Zwrócił wąską, bladą twarz do pań, do jednej po drugiej, i chłodnym, powolnym głosem zaprosił gości, aby udali się z nim do galerji.
Tamburini odsunął kulisę w ścianie, weszli do długiego, bardzo szerokiego korytarza, który trojgiem szklanych drzwi wyglądał na ogród. Ogród kulił się tu, na wysokości pierwszego piętra, wąski i równo odmierzony, na stoku