Strona:PL H Mann Błękitny anioł.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Rindfleisch zastanowił się; potem zażądał lampy.
— No to zostaniemy wszyscy przy jedzeniu pociemku, — zauważyła kobieta wesoło. — Nie, panie profesorze, niech pan wejdzie, zapalę dla pana światło w niebieskim pokoju.
Poszła pierwsza do izby, gdzie było zimno, i na cześć Unrata zapaliła dwie nietknięte różowe świece, które odbijały się w lustrze nad swemi wygiętemi ramionami, mając u boków dwie wielkie muszle. Pod jaskrawo niebieskiemi ścianami stały w niedzielnej postawie pradziadowskie meble mahoniowe. Na szydełkowej kapie kanapy błogosławiący Chrystus wyciągał biszkoptowe ramiona.
Unrat zaczekał, aż pani Rindfleisch wyszła. Gdy miał już szewca za zamkniętemi drzwiami i niejako w swojej mocy, zaczął:
— Naprzód więc tedy, teraz musi pan pokazać, że pan, który wykonał niektóre drobne roboty ku zadowoleniu nau — ku memu zadowoleniu, potrafi też stworzyć przyzwoitą parę trzewików.
— O tak, panie profesorze, o o oh tak, — odpowiedział Rindfleisch pokornie i gorliwie, jak prymus.
— Aczkolwiek bądź co bądź posiadam już dwie pary, to jednak przy panującej obecnie wilgoci nikomu nie może być za wiele dobrego, ciepłego obuwia. Rindfleisch uklęknął, zdejmując miarę. Miał ołówek między zębami i mruczał tylko.
— Z drugiej strony jest to pora roku, która zazwyczaj wnosi do miasta coś nowego, nieco — owszem napewno — rozrywki duchowej. Tego bo też istotnie człowiekowi potrzeba.
Rindfleisch podniósł wzrok.