Strona:PL H Mann Błękitny anioł.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gała go przyjaźnie, że się rozchoruje, i z westchnieniem decydowała się czekać, aż jego atak przeminie. Prawdopodobnie znowu przeszukiwał jej garderobę i przewracał jej brudną bieliznę. Może czytał dzisiaj rano ten bilecik. Nagle dostawał w takich razach bzika; gdy powracała zmięta do domu, nie mógł na nią patrzeć, czerwony ze wstydu odwracał się do wszystkich kątów i znikał. Było to bardzo denerwujące. To znaczy, że zupełnie poważnie, no tak aż do głębi poważnie nie można było tego traktować. Na to samemu za wiele się grało. Po pierwsze grała zamężną: niepodobieństwem było dla niej ujmować to inaczej. Gdy posłała wtedy na ulicy do swego starego Unrata małą Mimi — to było świetne, przy tem się coś rzeczywiście czuło. A teraz ten cały kram z mężczyznami, to przekomarzanie się, zanim dojdzie do czegoś prawdziwego, i te wszystkie kłamstwa przez cały czas, żeby się coś tylko człowiekowi nie wyniknęło w obecności Unrata — który oczywiście wiedział o wszystkiem doskonale. Była mu niemal wdzięczna, że brał udział w komedji i taką jeszcze wagę przywiązywał do jej codziennych drobnych wybryków. To przecież wprowadzało życie do budy! Śmieszne, że się on do tego nigdy nie przyzwyczaił.

A przytem daleko więcej zależało na tem wszystkiem jemu, jak jej samej. Niekiedy zachowywał się, jakby mu klepki brakowało i z jednego dnia na drugi chciał zabić jakieś sumienie. Nie mógł już wytrzymać.
— Polecam ci ucznia Vermöhlena. Skieruj uwagę — zawsze znowu raz poraz — na ucznia Vermöhlena.