Strona:PL H Mann Błękitny anioł.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

został wypędzony ze szkoły, nie przyszedł mu na myśl...
Gdy zapukał do artystki Fröhlich, podeszła ona właśnie sama do drzwi, gotowa do odejścia.
— Huh! Jest! A ja właśnie chciałam iść do ciebie! Nie wierzysz naturalnie, ale niech trupem padnę, jeżeli to nieprawda.
— Więc niechaj tak będzie, — rzekł Unrat.
I była to prawda.
Gdy Unrat uporczywie nie pokazywał się, artystka Fröhlich powiedziała początkowo poprostu: „No, to nie“, i postanowiła nie wprowadzać się więcej do swego własnego mieszkania, lecz pasorzytować jeszcze przez niejaki czas z pieniędzy, uzyskanych za podarowane meble, potem zaś — ponieważ para Kiepertów przeniosła się gdzie indziej i już wyjechała, postarać się o inne engagement. Bóg świadkiem, że okazywała swemu staremu Unratowi jak najprzyjaźniejsze uczucia; ale nie można ich przecież prezentować człowiekowi na koźle gimnastycznym, a jeżeli nie chciał w nie wierzyć, to trudno. Posiadała swoją filozofję. Daleko łatwiej było okpić kogo, gdy się coś nabroiło, niżeli dowieść człowiekowi prawdy, gdy się właśnie istotnie było bez winy. Wogóle z ciuciubabki rzeczami minionemi nie można się wywikłać, gdy człowiek znalazł już przy takich jawnych dzieciństwach, jak ta historja Grobowca Olbrzymów, nitkę i wmawia sobie, że ona i po zawarciu z nim znajomości zadawała się z każdym. W takim razie staruszek poprostu nie był w jej guście. Zdarzało się przecież, że się człowiek mylił. Na ulicy biegł czasem ktoś za człowiekiem przez pół godziny, aż wreszcie zaryzykował, przegonił człowieka i zerknął na niego zboku. A potem odwracał się nagle i udawał,