Strona:PL H Mann Błękitny anioł.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I Unrat wzdrygnąwszy się umykał dalej; nie mógł tego Kieselackowi dowieść.
Nie mógł mu już niczego dowieść, nigdy już, czuł to, złapać go: podobnież jak von Erztuma lub Lohmanna. On i jego trzej uczniowie żyli tutaj na podstawie wzajemnej tolerancji. Nie posiadał więc Unrat żadnej mocy przeciwko temu, że Lohmann wogóle nie brał już udziału w nauce, a gdy go wywoływał, odpowiadał swoim aktorskim tonem, że jest zajęty. Nie mógł nic wskórać przeciwko Erztumowi, który rozgoryczony długiem i bezowocnem mozoleniem się, wyrywał koledze extemporale z rąk, żeby je przepisać. Musiał się przyglądać, jak Kieselack przy wszelkich pytaniach zbijał kolegów z tropu wtrącanemi bezsensownemi odpowiedziami; jak rozmawiał głośno, bez zezwolenia spacerował po klasie, ba, pośrodku lekcji rozpoczynał bójki.
Gdy Unrat dał się raz unieść panice zagrożonego tyrana i wsadził buntowników do „kabufu“, stała się rzecz znacznie gorsza. Klasa usłyszała strzelanie i bulgotanie otwieranych butelek, głośne okrzyki prosit, podejrzane chichoty, dźwięk pocałunków... Na łeb i szyję rzucił się Unrat do drzwi i wpuścił Kieselacka zpowrotem. Dwaj pozostali wyszli wraz z nim, nieproszeni, z groźnemi, pogardliwemi minami...
Chwilowo przeżywał Unrat bezwątpienia wiele przykrości. Ale co im to mogło pomóc. Ostatecznie oni przecież byli zwyciężonymi, tymi, którzy nie weszli w posiadanie artystki Fröhlich, Nie Lohmann, siedział w „kabufie“ u artystki Fróhlich... Zaledwie przekroczywszy bramę szkoły, Unrat otrząsał się ze złego nastroju i kierował myśli ku szarej sukience artystki Fröhlich, którą miał odebrać z pralni, i ku