Strona:PL H Mann Błękitny anioł.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Fröhlich w swoim czasie cel klasy. Potarł pośladek i zaczął trajkotać, zezując silnie na koniec swego nosa:
— Babka zbije mnie, jeżeli nie odnajdę swego zeszytu do ćwiczeń. Musiał mi napewno tu w „kabufie“ spaść pod stół.
I nagle schylił się, chwycił artystkę Fröhlich za nogę i we wrzawie, jaką sprawiali Kiepertowie, szepnął jej z pod stołu swoje żądania. W przeciwnym razie zdradzi wszystko przed Unratem.
— Smarkacz, — rzekła tylko Róża wdół i odepchnęła go nogą.
Unrat zagadnął równocześnie drugiego ucznia.
— No więc, von Erztum — ciągle raz poraz. Dzięki wyrazowi swej twarzy wywołujesz wrażenie, jakoby twój dar orjentacyjny służył ci tutaj równie niedostatecznie jak w klasie. Czy to nie ty właśnie — baczność więc tedy! — poważyłeś się uczynić artystce Fröhlich propozycję małżeńską?... Z twego prostackiego wybałuszenia oczu wyczytuję odpowiedź. Więc tedy, von Erztum, artystka Fröhlich pouczyła cię co do obowiązujących ucznia granic. Nie mam potrzeby dodawać do tego nic. Wstańno...
Erztum wstał posłusznie. Gdyż Róża śmiała się; a śmiech jej pozbawiał go ostatniej zdolności oburzania się i resztki jego samopoczucia; obezwładniał go.
— ...i pokaż nam, czy stałe bywanie w Błękitnym Aniele nie doprowadziło ciebie, który jak wiadomo należysz do najgorszych, do tego, że nietylko nie spełniasz stawianych przez szkołę wymagań, lecz lekkiem sercem takowe puszczasz mimo ucha. Powiedz mi zadaną na jutro kantyczkę!