Strona:PL H Mann Błękitny anioł.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gusty. Wołała hu! i no! Unrat cofał się, a potem na nowo podejmował nieśmiały żart.
Ale artystka Fröhlich wyprostowała się z trudnością. Wstrzymała oddech, aby móc powiedzieć:
— Ze mnąby tego nie zrobił, głowę daję.
I parsknęła śmiechem.
Sala wołała sztuki, fortepian nie był w stanie utrzymać jej dłużej na wodzy. Para grubasów musiała wyjść.
Pozostawszy sama z Unratem, artystka Fröhlich skupiła się. Unrat stał się nagle zakłopotany. Przez chwilę było u nich cicho, na sali zaś śpiewano. Artystka rzekła z niechęcią:
— Znowu ta przeklęta pieśń marynarska na koźle gimnastycznym. Jeszcze ja im to kiedy zohydzę!.. Ale pan przecież jeszcze wcale oczu nie otworzył, nie widzi pan jeszcze, że tu jest teraz zupełnie inaczej.
— Tu w ka —? Tutaj? — wyjąkał Unrat.
— Rzeczywiście, niczego pan nigdy nie spostrzega... Czy tam za lustrem nie tkwiło może coś wczoraj? Coś z prawej strony i coś z lewej?
— Ach tak — owszem tedy... Dwa bukiety?
— A pan, niewdzięczny człowieku, nie widzi nawet, że na pańską cześć wsadziłam te zielone wiechcie do pieca.
Dąsała się, oddołu. Unrat zerknął na piec i zaczerwienił się z zadowolenia; gdyż artystka Fröhlich spaliła bukiety Lohmanna, Nagle ogarnął go gwałtowny niepokój; powstała w nim myśl, by zastąpić bukiety Lohmanna przez dwa inne, które on sam przyniesie artystce Fröhlich!... Stwierdził, że za czer-