Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z sakiewki pieniądz sto-soldowy, który dostała na wydatki miesięczne.
— »Weź Barbaro, weź! śpiesz, się!...
— »Ale cóż powie, twój ojciec?
— »Ten straszliwy zarzut uczyniła pani Grandet, widząc, iż córka przynosi cukierniczkę z sewskiéj porcelany, nabytą przez pana Gtandet razem z zamkiem Froidfonds.
— »A zkądże weźmiesz cukru? czyś rozum straciła?
— »Mamo! Barbara kupi cukru podobnież jak świecę woskową.
— »Ale twój ojciec?..
— »Czy!iż byłoby przyzwoitą rzeczą, żeby jego synowiec nie mógł napić się wody z cukrem? Oprócz tego, nie będzie na to zważać.
— »Twój ojciec widzi wszystko rzekła pani Grandet ruszając głową.
Barbara wahała się; znała pana swojego.
— »Ale idź Burbaro, to są moje urodziny!..
Barbara rozśmiała się ciężkim śmie-