Przejdź do zawartości

Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/312

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— »Panie Bergerin, odpowiedział Grandet, jesteś uczciwym człowiekiem, spuszczam się na ciebie, odwiedzaj moją żonę, tyle razy ile tego będzie potrzeba. Zachowaj mi ją przy życiu. Kocham ją bardzo, chociaż tego nie widać; bo u mnie wszystko dzieje się wewnątrz. Jestem zmartwiony. Zmartwienie weszło do mojego domu, razem ze śmiercią brata, za którego płacę w Paryżu niezmierne summy, a jeszcze nie ma końca. Zegnam cię panie; jeśli można ocalić moją żonę, ocal ją, chociażby na to trzeba wydać tysiąc albo dwa tysiące franków.
Mimo gorących życzeń starca, mimo jego uległości dla wszystkich życzeń córki i matki, mimo najczulszych starań Eugenii, pani Grandet coraz bardziéj słabła, była tak wątłą, jak liście drzew w jesieni; promienie z nieba pokrywały ją blaskiem, jak te liście, które słońce przenika i pozłaca. Była to śmierć