Przejdź do zawartości

Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/310

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mieć bodziesz najpiękniejszy ołtarz przed domem, jaki kiedykolwiek wystawiono w Saumur.
— »O Boże! czyliż możesz tak obchodzić się z żoną i córką twoją?
— »Już tego nie zrobię, nie! wołał bednarz; zobaczysz moja biedna żono.
Poszedł do gabinetu, przyniósł garść luidorów, i rozrzucił je na łóżku.
— »Weź Eugenio, weź moja żono, to jest dla was: mówił, rozgarniając luidory. No! rozwesel się moja żono, bądź zdrową, niczego nie będzie brakować Eugenii ani tobie. Oto jest sto luidorów dla niéj. Nie oddasz ich znowu Eugenio, nie prawdaż?
Pani Grandet i córka, z podziwieniém spoglądały na siebie.
— »Weź je mój ojcze, potrzebujemy tylko twojego przywiązania.
— »To dobrze! odpowiedział chowając luidory, żyjmy w zgodzie, znijdźmy wszyscy do sali na obiad, będziemy grać w loteryą co wieczór, po dwa soldy. Wstań żono.