Przejdź do zawartości

Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/258

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sądku: mówił pan Grandet, pożyczając pieniędzy pani des Grassins, za należytém zabezpieczeniem. Żałuję cię, jesteś dobrą kobieciną.
— »Ach mój panie! odpowiedziała: któżby mniemał, że tego dnia kiedy wyjechał do Paryża, leciał na zgubę!
— »Świadczę się niebem, moja pani, że mu odradzałem aż do ostatniéj chwili. Pan prezes koniecznie chciał go wyręczyć; a teraz wiemy dla czego się tak śpieszył.
Tak więc Grandet nie poczuwał się wcale do wdzięczności.