Przejdź do zawartości

Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Włożyła pieniądze w sakiewkę, wzięła ją i bez wahania poszła do pokoju Karola. Tajemna nędza jej kuzyna, wygładziła z jéj pamięci wzgląd na przyzwoitość, a przy tém była silna swojém sumieniem, poświeceniem się i szczęściem.
W chwili gdy stanęła w progu, trzymając świecę w jednej ręce, sakiewkę w drugiéj, Karol obudził się, ujrzał swoją kuzynkę i osłupiał z podziwienia. Eugenia zbliżyła się, postawiła świeco na stole, i ze wzruszeniem rzekła.
Mój kuzynie! proszę cię abyś mi przebaczył ciężki błąd, który popopełniłam względem ciebie; ale Bóg przebaczy mi ten grzech, jeżeli go zechcesz zatrzeć.
— »Cóż takiego? rzekł Karol przecierając sobie oczy.
— Czytałam te dwa listy.
Karol zarumienił się.
Jak się to stało, mówiła daléj, dla czego tu weszłam? Prawdziwie już sama