Przejdź do zawartości

Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

same tylko obojętne i zimne serca. Eugenia objawiła mu się w całym blasku swojéj piękności. Od téj chwili, uwielbiał tę niewinność obyczajów, z któréj był śmiał się dnia wczorajszego. Dla tego też, kiedy Eugenia wzięła z rąk Barbary czarkę fajansową, pełną kawy ze śmietanką, aby mu ją podać z całą prostotą przywiązania i rzuciła na niego życzliwe spojrzenie, łzy stanęły mu w oczach. Pocałował jéj rękę.
— »I cóż ci jest? zapytała się.
— »Są to łzy wdzięczności: odpowiedział.
Eugenia nagle obróciła się i wzięła świecę stojącą na kominku.
— Barbaro, weź ją rzekła.
Gdy spojrzała na swego kuzyna, była jeszcze zapłoniona, ale przynajmniéj jéj oczy nie mogły kłamać i malowały nadzwyczajną radość, która napełniała jéj serce. Ale ich oczy wyrażały toż samo uczucie, jak ich dusze zlały się w myśl też samą. Przy-