Przejdź do zawartości

Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wy takim sposobem; a któżby nazrzynał paszy dla krów przez ten czas?
— »Ja będę ją robić, rzekła Eugenia.
— »Dziecko! rzekła pani Grandet, spoglądając na córkę.
Na te słowa, przywodzące na pamięć zmartwienie, które już, już miało spaśdź na nieszczęśliwego młodzieńca, trzy kobiety umilkły i spojrzały na niego z politowaniem, które go zadziwiło.
— »Cóź ci to jest kuzynko?
— »Cyt! rzekła pani Grandet do Eugenii, już gotowéj do mówienia. Wiesz moja córko, że twój ojciec ma powiedzieć panu...
— »Karolowi, rzekł młody Grandet.
— »Masz imię Karol. Jest to piękne imię, rzekła Eugenia.
Nieszczęścia które przeczuwamy, zdarzają się prawie zawsze. Barbara, pani Grandet i Eugenia, myśląc ze drżeniem o powrocie starego bednarza, usłyszały uderzenie młotkiem, aż nazbyt im znajome.