Przejdź do zawartości

Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Na te słowa, młoda dziewczyna podniosła głowę, spojrzeniem zapytała matkę, tajemnie zgłębiła jej myśli i rzekła do niéj:
— »Po cóż wysyłać go do Indyów? Jeśli jest nieszczęśliwym, czyliż nie powinien pozostać u nas? Nie iestże naszym najbliższym krewnym.
— »Tak jest moje dziecię, to rzecz naturalna, ale twój ojciec ma swoje powody; powinniśmy szanować je.
Matka i córka usiadły w milczeniu i obie zaczęły pracować, ale przejęta wdzięcznością za najczulszą troskliwość matki, Eugenia pocałowała ją w rękę i rzekła:
— »Jakże jesteś dobrą! kochana mamo!
Słowa te rozjaśniły starą twarz matki, zwiędniałą skutkiem długich boleści.
— »Czy ci się podobał? zapytała się Eugenia.
Pani Grandet odpowiedziała uśmiechem, a po chwili milczenia rzekła po cichu.