Przejdź do zawartości

Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Po tém otworzyła drzwi wychodzące na schody i wyciągnęła szyję, słuchając co słychać w domu.
»Nie wstaje, pomyślała, słysząc ranne kasłanie Barbary. Poczciwa służąca chodziła i zamiatała salę, zapaliła ogień, uwiązała psa, gadała do bydła stojącego w stajni.
Natychmiast Eugenia zeszła i pobiegła do Barbary, która doiła krowy.
— »Barbaro, moja dobra Barbaro, zróbże kawy ze śmietanką dla mojego kuzyna!
Barbara rozśmiała się głośno.
— » Ależ panienko, trzeba było wczoraj o tém pomyśleć! Nie mogę zrobić śmietanki. Jakiż jest delikacik ten kuzynek panny! Jest ładny, ładniutki, doprawdy ładniutki. Nie widziałaś go w złotym i jedwabnym szlafroku. Ale ja go widziałam. Nosi tak cienką bieliznę, jak komża siedzą proboszcza.
— »Barbaro, zróbże nam ciasto do kawy.