Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/047

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nakże rozumiesz, iż następstwa tego przywiązania napełniają mnie obawą o przyszłość mego bratanka...
— Jesteś rozumną kobietą, Heleno — odparła pani Wilder. — Chciałabym być tak przezorną i taktowną, jak ty. Kiedyż będę mogła zobaczyć tę małą?
— Musimy otrzymać na to pozwolenie pani Livingstone. Pojadę jutro do niej w tym celu, a potem pomówię z bratem. Jakąż tualetę mieć będziesz dzisiaj na wieczorze u pani Clive? (Klajw).
Stroje stanowiły tak interesujący przedmiot rozmowy dla pani Aurelji, że zagłębiwszy się w dyskusji nad falbanami i kokardami, zapomniała narazie o projekcie adoptowania dziewczynki.
Marjorie, przyzwyczaiwszy się do nowych warunków życia, zadowoloną była z pobytu swego w ochronce, gdzie ją polubiono za jej uległość i pilność. Każdą sobotę spędzała w domu sędziego Graya, a radość tych kilku godzin starczyła jej na cały następny tydzień. Pamiętając o małych swoich przyjaciołach: Józi i Wilusiu, tak umiała zainteresować losem ich Reginalda i Metę, że Józia otrzymała wkrótce w darze sukienkę, uszytą własnemi rękami panny Livingstone, a wyborowe ciastka i soczyste owoce dostawały się często Wilusiowi, jako dowód pamięci Rexa.
Reginald, który był zawsze uosobieniem zdrowia i siły młodzieńczej, pewnego wieczoru zaczął niedomagać. Uskarżał się na przykry ból głowy, który, jak mówił, rozsadzał mu czaszkę. Litery książki ognistemi głoskami zaczęły mu wirować przed oczami, tak że nie mógł nawet myśli zebrać. Sędzia wyjechał na objazd swego okręgu, a miss Rachela tak nawykła była widzieć chłopca zdrowym, że nie zauważyła, jak bardzo zmienił się na twarzy w ciągu dni kilku i jak podsiniałe miał oczy.
Nie uszło to jednakże uwagi troskliwej babki.
— Regie, tobie coś jest — mówiła zaniepokojona. — Wyglądasz bardzo mizernie.
— To się tak babuni wydaje — uspokajał ją Reginald. — Głowa mi tylko nieznośnie dokucza. Zmęczyłem się nad greckim językiem... Przyjdę do siebie podczas wakacyj..
— Jednak, dla mojej spokojności, pójdź, proszę, do doktora Gibbsa jutro zrana... Chciałabym wiedzieć jego zdanie... — prosiła babka, jakby tknięta złowrogiem przeczuciem.
Reginald przyrzekł, ale zapomniał o obietnicy; w dodatku