Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/730

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przez Sztolca, przysyłał mu regularnie bardzo poważne dochody na każde Boże Narodzenie, chłopi przywozili mu z Obłomówki zboże i żywność. W domu zakwitły dostatek i wesołość.
Ilja Iljicz trzymał nawet parę koni, ale z powodu właściwej mu ostrożności takie, które z pod ganku ruszały dopiero pod batem. Przy pierwszem uderzeniu jeden koń poruszał się i odchylał na stronę, po drugiem — drugi, potem dopiero, wyciągnąwszy szyje i grzbiety ruszały z miejsca, kiwając głowami. Odwoziły one Wańkę do szkoły, na tamtą stronę Newy, a gospodyni posługiwała się niemi przy robieniu sprawunków.
W Zapusty i na Wielki tydzień cała rodzina i sam Ilja Iljicz jeździli na zabawy ludowe, na przejażdżkę, do „bałaganów“; czasem kupowano lożę i całym domem bywano w teatrze.
Latem wyjeżdżano za miasto, w piątek przed Eljaszem do Prochowni — i tak życie przeplatało się zwykłemi zdarzeniami, nie przynosząc przykrych zmian. Można było powiedzieć, że ciężar życia nigdy nie dosięgał tego maleńkiego spokojnego kącika. Ale, na nieszczęście, piorun wstrząsając podwalinami gór i olbrzymiemi przetworami atmosfery, nie mija także mysiej nory, i chociaż słabo i głucho rozlega się w niej również.
Ilja Iljicz jadał z apetytem i dużo, jak w Obłomówce; pracował leniwie i mało — jak w Obłomówce. Bez względu na zwiększającą się liczbę lat pijał wino, wódeczkę na liściach bzowych, a dobrze i długo sypiał po obiedzie.
Nagle wszystko się zmieniło.
Pewnego razu, po odpoczynku i drzemce poobiedniej, chciał wstać z kanapy — i nie mógł,