Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/681

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A za twoje nie? Dziś pewnie jakich siedem rubli schowałeś!
— Co—o—o? Trzeba się pożegnać z dochodami! Nie mówiłem ci co jenerał powiedział?
— A co? — nagle strwożony znowu zapytał Tarantjew.
— Kazał się podać do dymisji!
— Co tobie kumie! — krzyknął prawie, oczy wytrzeszczywszy na Muchojarowa przelękniony Tarantjew. — No, teraz — zakończył z furją — wyłaję ziemlaka, jak się patrzy.
— Tybyś tylko łajał! — zauważył Iwan Matwieicz.
— Nie, wyłaję, chcesz czy nie chcesz! A zresztą, poczekam... Oto co wymyśliłem, posłuchaj kumie!
— Cóż jeszcze? — spytał zamyślony Iwan Matwieicz.
— Można jeszcze dobrą sprawę ubić! Szkoda tylko że tam nie mieszkasz.
— A co?
— Co! — rzekł, patrząc na Iwana Matwieicza. — Śledzić pilnie Obłomowa i siostrę, jakie to oni tam „pirogi“ pieką i tego... świadków! Tu już i Niemiec nic nie pomoże. A ty teraz wolny kozak! Wytoczysz sprawę — a sprawa słuszna! Nie bój się! Niemiec nawet stchórzy — będzie szukać zgody.
— Rzeczywiście, można coś zrobić! — odpowiedział Muchojarow zamyślony. — Ty nie jesteś głupi na pomysły, tylko do roboty nie nadajesz się, i Zatiortyj także. Znajdę ja kogoś! — mówił ożywiając się. — Poczekaj! Ja im dam! Ja kucharkę swoją poślę do kuchni siostry, ona się zaprzy-