Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/672

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

miętasz ananasy, morele... i dług się zaciągnął. Ale co o tem mówić!
Sztolc nie odpowiedział. Myślał tylko: brat opuścił, gospodarstwo poszło źle — i rzeczywiście: wszędzie goło, ubogo, brudno. Cóż to za kobieta ta gospodyni? Obłomow ją chwali, ona pielęgnuje go. Ilja Iljicz mówi o niej z zapałem.
Nagle twarz Sztolca zmieniła się: stanęła przed nim prawda. Chłód jakiś powiał od niego.
— Ilja! — pytał Obłomowa — czem jest ta kobieta dla ciebie!
Ilja Iljicz oparł się na stole i zadrzemał.
— Ta kobieta rabuje go — myślał — ciągnie z niego wszystko! Codzienna historja! A ja do tej pory nie domyślałem się.
Sztolc powstał i szybko otworzył drzwi do gospodyni. Agafja Matwiejewna ujrzawszy go, z przestrachu upuściła łyżeczkę, którą mieszała kawę.
— Chciałbym z panią pomówić! — rzekł grzecznie.
— Proszę do pokoju bawialnego — odpowiedziała bojaźliwie.
Zarzuciwszy chusteczkę na szyję, poszła za nim. Usiadła na rąbku kanapy i milczała. Szalu nie miała już na ramionach jak ongi i ręce chowała pod chustkę.
— Czy Ilja Iljicz dał pani skrypt dłużny? — zapytał.
— Nie — odpowiedziała z tępem zdziwieniem. — Ilja Iljicz żadnego skryptu dłużnego mnie nie dawał.
— Jakto — żadnego?
— Ja żadnego takiego dokumentu nie widziałam! — twierdziła stanowczo.