Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/669

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chleba, widelce miały złamany trzonek. Obłomowowi podano „uchę“, a Sztolcowi zupę, zasypaną krupkami i gotowanego kurczaka; potem podano twardy ozór, wkońcu baraninę. Przyniesiono wino. Sztolc nalał pół szklanki, popróbował i postawił na stole. Ilja Iljicz wypił dwa kieliszki wódki na bzowych liściach jeden po drugim i łakomie począł jeść baraninę.
— Wino bardzo kiepskie! — zauważył Sztolc.
— Wybacz... nie było czasu pójść na tamtą stronę — usprawiedliwiał się Obłomow. Może chcesz wódeczki? Doskonała! Spróbuj Andrzeju!
Ilja Iljicz nalał jeszcze kieliszek i wypił.
Sztolc ze zdumieniem spojrzał na niego, ale milczał.
— Agafja Matwiejewna sama ją preparuje. Dobra kobieta! — mówił Obłomow, trochę już wódką zatumaniony. — Niewiem, doprawdy, jakbym potrafił obejść się bez niej na wsi. Takiej drugiej gospodyni trudno znaleźć!
Sztolc słuchał, brwi trochę ściągnąwszy.
— Myślisz, że to wszystko przygotowała? Anisja — co? Nie — ciągnął Obłomow — Anisja kurcząt dogląda, plewi kapustę w ogrodzie, podłogę zmywa, a wszystko robi Agafja Matwiejewna.
Sztolc nie jadł ani baraniny, ani pierogów i tylko przypatrywał się jak Obłomow zmiatał wszystko z apetytem.
— Teraz już nie ujrzysz na mnie koszuli na wywrót — ciągnął dalej Obłomow — ogryzując kostkę; ona wszystko opatrzy, wszystkiego dojrzy, niema ani jednej dziurawej szkarpetki! Wszystko robi sama. A jak kawę gotuje! Ja cię poczęstuję po obiedzie.