Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/651

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



V.

Wszystko wyglądało posępnie, smutnie w mieszkaniu Obłomowa, w półtora roku po imieninach, gdy nieoczekiwanie nadjechał Sztolc. Ilja Iljicz osunął się, znużenie wyglądało z jego oczu i patrzyło stamtąd niby jakaś niemoc.
Obłomow pochodził trochę po pokoju, potem położył się i patrzył w sufit; wziął książkę z etażerki, przeczytał kilka wierszy, ziewnął i począł bębnić palcami po stole.
Zachar jeszcze bardziej się zaniedbał. Ubranie miał łatane na łokciach, wyglądał tak mizernie jak gdyby mało jadał, mało sypiał, a pracował za trzech.
Szlafrok Obłomowa zużył się doszczętnie i chociaż dziury zaszywano starannie, rozłaził się widocznie, szwy zaczęły puszczać. Kołdra na łóżku zużyta i nieraz łatana, firanki w oknach spłowiałe oddawna i, chociaż wyprane, wyglądały jak stare szmaty.
Zachar rozłożył stary obrus, na krawędzi stołu przed Obłomowym, potem ostrożnie przyniósł na tacy karafkę z wódką i postawił na stole, położył chleb i wyszedł.
Drzwi od strony gospodyni otwarły się i na progu ukazała się Agafja Matwiejewna, niosąc