Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/560

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Olga! Mój Boże! Ona zemdlała! — krzyknął i zadzwonił.
— Panience źle się zrobiło! — rzekł do wchodzącej Kati. Wody! Spirytusu! Prędzej!...
— Mój Boże! Cały ranek taka była wesoła! — szeptała Katia. — Co to się stało?
Przyniosła od ciotki spirytus i ze szklanką wody kręciła się przy niej.
Olga wróciła do przytomności, wstała przy pomocy Kati i Obłomowa z fotelu i chwiejąc się odeszła do swego sypialnego pokoju.
— To minie... — powiedziała ledwie dosłyszalnym głosem. Nerwy... Źle spałam tej nocy. Katia, zamknij drzwi.
Zwróciła się do Obłomowa.
— Proszę trochę poczekać... wzmocnię się i wrócę.
Obłomow pozostał sam. Przykładał do drzwi ucho, zaglądał przez dziurkę od klucza — lecz nie słyszał i nie widział.
Po półgodzinnem czekaniu, poszedł korytarzem do garderoby i spytał Kati:
— Jak się ma panienka?
— Nieźle. Położyła się, a mnie kazała wyjść. Gdy weszłam, panienka siedziała w fotelu.
Obłomow znowu wszedł do bawialnego pokoju, znowu zaglądał — nic, cisza.
Zastukał we drzwi leciuchno — nie było odpowiedzi.
Siadł i zamyślił się. Wiele przemyślał przez te półtorej godziny, wiele zmian nastąpiło w jego poglądach, wiele powstało nowych postanowień. Zdecydował się nareszcie sam pojechać na wieś razem z pełnomocnikiem, ale wpierw otrzyma zezwolenie ciotki na pobranie się z Olgą, zaręczy się, poprosi