Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/499

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



V.

Obłomow nie wiedział, jak stanąć przed Olgą, co ona powie, co on odpowie na to, i zdecydował się nie pojechać do niej w środę, a widzenie się odłożyć do niedzieli, gdy tam będzie tłum gości i rozmowa sam na sam będzie utrudniona.
Nie chciał jej opowiadać o głupich plotkowaniach ludzi, ażeby jej nie niepokoić tem, co się poprawić nie da; zamilczać także nie wypadało. Ukrywanie na nicby się nie przydało: ona spojrzeniem swojem wszystko wydobędzie z najgłębszych tajników jego duszy.
Zatrzymawszy się na tej decyzji, Obłomow uspokoił się trochę i napisał na wieś do sąsiada, swego pełnomocnika, prosząc go bardzo o rychłą odpowiedź, o ile można, najpomyślniejszą.
Potem począł rozmyślać nad tem, jak zużytkować długie pojutrze, które byłoby tak przepełnione obecnością Olgi, niewidzialną rozmową ich dusz, jej śpiewem. A tu tymczasem jakieś licho trąciło Zachara, ażeby zamącił wszystko tak nie w porę.
Zdecydował się pojechać do Iwana Gerasimowicza i zjeść u niego obiad, ażeby jakoś wypełnić ten dzień nieznośny, a do niedzieli będzie miał dość