Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/393

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i cieszył się przedtem. Pan zły człowiek i dlatego panu robiłam wymówki. Następnie... W liście pańskim jest myśl, uczucie... Pan przeżyłeś tę noc i ranek nie według swego zwyczaju, lecz tak jak pragną, abyś pan żył, przyjaciel pański i ja — to po drugie. Trzecie zaś...
Podeszła do niego tak blisko, że krew uderzyła mu do serca i głowy. Obłomow począł ciężko oddychać ze wzruszenia. Olga patrzyła mu wprost w oczy.
— Po trzecie dlatego, że w liście tym, jak w zwierciadle, odbija się pańska miękkość duszy, pańska ostrożność, pańska troska o mnie, lęk o moje szczęście, pańskie czyste sumienie... wszystko, co opowiadał mi o panu Andrzej Iwanycz i co ja pokochałam, zaco zapominam o pańskiem lenistwie... apatji... Pan mimowoli otworzył w tym liście moją duszę... Pan nie jesteś egoistą, Ilja Iljicz. Napisałeś pan ten list nie dlatego, ażeby się rozstać ze mną, tego pan nie chciał, pan lękał się oszukać mnie... Tam przemawiała w panu uczciwość, inaczej list ten obraziłby mnie i duma nie wycisnęłaby mi łez! Widzi pan, ja wiem, dlaczego kocham pana i nie lękam się omyłki... Co do pana, ja się nie pomylę...
Zdawało się Obłomowowi, że Olga, gdy to mówiła, była otoczona jakimś blaskiem, jasnością. Oczy jej świeciły zwycięstwem miłości, świadomością swojej siły. Na jej policzkach pokazały się rumieńce. On to wszystko wywołał. Poruszeniem swego uczciwego serca rzucił w jej duszę ten ogień, te rumieńce, ten blask.
— Olgo! Pani... wyższa ponad wszystkie kobiety... pani największa kobieta na świecie! — zawołał w zachwycie, nieprzytomny prawie i ręce