Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/368

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zjawiała się w tych barwach i świetle, w jakich nosił ją w swojem sercu — byle on był zadowolony.
I Olga nie rozwiązywała tego pytania, czy jej namiętny przyjaciel rzuciłby się w paszczę lwa, gdyby w nią wpadła jej rękawiczka, czy skoczyłby na jej rozkaz w przepaść, byleby ona widziała objawy tej namiętności, byle został wierny ideałowi mężczyzny, przytem mężczyzny, którego ona zbudziła do życia, byleby od promienia jej wzroku, od jej uśmiechu zapalał się w nim ogień siły i byleby nie przestawał widzieć w niej celu życia.
Dlatego też w przelotnym obrazie Kordelji, w ogniu namiętności Obłomowa odbiła się tylko jedna chwila, jeden przelotny oddech miłości, jeden jej poranek, jedna przyjemna barwa. A jutro — jutro może już błyśnie co innego, może równie będzie piękne, ale inne.