Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

carstwo na drugie... nastąpi koniec świata, Nataljo Fadiejewno — i obie płaczą rzewnie.
Żadnego powodu do tego ze strony Natalji Fadiejewny nie było i nikt na nikogo nie powstawał, nawet komety w tym roku nie było, ale stare kobiety miewają czasem smutne przeczucia.
Rzadko bardzo takie przepędzanie czasu przerywa jakiś nadzwyczajny wypadek: kiedy naprzykład, wszyscy w całym domu, od wielkiego do małego, zaczadzieją.
O innych chorobach nie słychać było ani w domu, ani na wsi, chyba ktoś po nocy natknie się na jakiś dół, spadnie ze strychu z sianem, albo z dachu spadnie deska i łeb komuś rozwali.
Ale wszystko to zdarzało się rzadko, a wobec takich nieprzewidzianych wypadków stosowano domowe, wypróbowane środki lecznicze: rozcierano bolące miejsce przed zorzą, dawano wypić święconej wody, coś poszeptano — i wszystko mijało.
Zaczadzenie zdarzało się dość często. Wtenczas wszyscy nieruchomo leżeli na łóżkach, słychać było jęki i westchnienia. Jeden okłada sobie głowę kiszonemi ogórkami i zawiąże ją ręcznikiem; drugi kładzie żurawiny do uszu i wącha chrzan, trzeci w jednej koszuli wychodzi na mróz, czwarty leży bez czucia na podłodze.
Zdarzało się to perjodycznie raz lub dwa razy na miesiąc, bo ciepła nie lubiano puszczać daremnie do komina i zamykano zasuwy pieców, kiedy w nich jeszcze paliły się ogniki, jak w „Robercie djable“. Ani do leżanki, ani do żadnego pieca nie można było przyłożyć ręki, ażeby bąbel nie wyskoczył.
Raz tylko jednostajność tego życia przerwana została wypadkiem rzeczywiście nieoczekiwanym.