Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„gubernja“ czyli miasto gubernjalne, ale jeździli tam rzadko. Wiedzieli, że dalej jest Saratow albo Niżnij, słyszeli, że jest Moskwa i Pitier, że za Pitrem mieszkają Francuzy czy Niemcy, a dalej był już dla nich, jak w starożytności, ciemny świat, nieznane kraje, zaludnione cudackiemi zwierzętami, ludźmi o dwóch głowach, olbrzymami. Następnie poczynała się ciemność i nareszcie wszystko kończyło się tą olbrzymią rybą, na której świat spoczywa.
Ponieważ przez kącik ten nie wiodły żadne prawie drogi, nie było też sposobności zaczerpnięcia najnowszych wiadomości o tem, co się dzieje na świecie; wyrobnicy drewnianych naczyń mieszkali tylko o dwadzieścia wiorst od nich, i tyleż wiedzieli, co oni. Nie mogli nawet porównać z innymi swego życia — nie wiedzieli, czy żyją dobrze, czy też źle, czy są bogaci czy biedni, czy można byłoby żądać czegoś jeszcze, co już posiadają inni.
Szczęśliwi ci ludzie żyli w tem przekonaniu, że inaczej nie powinno być i być nie może, że inni ludzie żyją tak samo i, że żyć inaczej jest grzechem.
Nie uwierzyliby nawet, gdyby im powiedziano, że inni orzą nieco inaczej, inaczej sieją, żyją, sprzedają. — Jakież namiętności i wzruszenia mogli oni przeżywać?
Jak wszyscy ludzie, mieli oni swoje troski i kłopoty: płacenie podatków lub opłat, lenistwo i sen, ale wszystko to znosili spokojnie, bez burzenia się krwi.
W ciągu ostatnich lat pięciu nikt tam nie umarł, nietylko śmiercią nadzwyczajną, lecz i zwyczajną.