Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
95.

Do którego ią z lanemi świecami
W wielkiey gromadzie w pole prowadzili.
Potem iey zbroię między gałęziami
Rospiętą, wielkiey sośnie zawiesili.
A sam iak skoro zwątlony ranami
Wzmógł y podniósł się z łoża w oney chwili.
Zarazem wnętrzney pełen pobożności,
Poszedł nawiedzić pogrzebione kości.

96.

Gdy przyszedł nad grób, gdzie iego żywemu
Sercu więzienie złe nieba przeyrzały —
Zimny, wybladły, rówien umarłemu,
Wlepił wzrok w kamień y sam skamieniały;
A nie mogąc się płaczowi silnemu
Odiąć, do głuchey ledwie przerzekł skały:
„Wdzięczny kamieniu y kochany grobie,
Co płomień masz wnątrz, zwierzchu móy płacz w sobie!

97.

Nie martwy w tobie popiół, ale żywy,
Pełen miłości, ma swoie mieszkanie
Y czuie z ciebie zwykły przeraźliwy
Płomień, lecz przykrszy sercu nad mniemanie.
Przyimi, ach proszę, ten płacz żałościwy
Y pokropione łzami całowanie,
A poday ie zaś w swey skrytey zasłonie
Lubem zewłokom, które masz w swem łonie.