Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
53.

„Jeśli chcesz śmierci y ta cię nacieszy,
Dam ci ią wnetże“. W tem stanęła w kroku.
On widząc, że beł nieprzyiaciel pieszy,
Zarazem z siodła w prętkim wypadł skoku.
Tak zbywszy konia, do niey się pospieszy
Y oboie szli po miecze do boku:
Y tak się zwarli iako srodzy bycy
Przy swey się lubey bodą iałowicy.

54.

Iasnego słońca godne to czynienie
Wasze tam beło, o rycerze wzięci;
A ty, o nocy, coś na nie swe cienie
Y płaszcz z zawisney kładła niepamięci,
Dopuść mi — proszę — y day pozwolenie,
Aby mem piórem beli z niey wyięci.
Niechay trwa wiecznie sława ich dzielności
Y niech się święci pamięć twey ciemności.

55.

Nie dybią na się, ani się składaią,
Nic iem szermierskie — sztuki nie pomogą;
Pełneli razy, skąpeli bydź maią —
W cieniu y w gniewie rozeznać nie mogą.
Słyszeć, że miecze straszny dźwięk dawaią,
A żaden kroku nie ustąpi nogą:
Ta stoi w mieyscu, a ręką pracuie,
Co raz nowy sztych y cięcie znayduie.