Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/297

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
5.

Za temi słowy woysko ochotnieysze,
Teskliwe świtu czekało ranego.
Nigdy powietrze nie beło pięknieisze,
Y pogodnieysze, iako dnia onego:
Piękna iutrzenka śmiała się, iaśnieysze
Biorąc promienie od słońca złotego;
Niebo bez rąbku y nad zwyczay świetne,
Chciało na dzieło patrzyć tak pamiętne.

6.

Skoro białemu świt ustąpił dniowi,
Y słońce weszło — Goffred woysko sprawił
Y wyszedł w pole, a przeciw królowi
Palestyńskiemu Raimunda postawił.
A przy niem zostać rozkazał ludowi,
Co się beł z bliskiey Syryey wyprawił
Do swych wybawców, przydał y Gaskony,
Aby beł zamek zewsząd oblężony.

7.

Idąc, na twarzy zda się bydź takowy,
Że się każdy z niey zwycięstwa spodziewa;
Niebo życzliwe zdobi go y nowy
Sposób powagi na niego wylewa.
Nad zwyczay się zda udatnieyszy z mowy,
Twarz mu wesołą młodością odziewa;
Wzrok ma tak żywy, tak ochoty pełny,
Że się zda więcey niż człowiek śmiertelny.