Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/286

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
107.

Lecz iakiśkolwiek, przedsię cię miłuię!
Szlachetny duchu, ieśli przy odzieży
Swoiey się bawisz, którą opłakuię,
Odpuść śmiałości y moiey kradzieży:
Niech zimne wargi koniecznie całuię;
Nie wszystko śmierci okrutney należy,
Niechay mi się też co z ciebie dostanie,
Przynamniey martwych ust pocałowanie!

108.

O wdzięczne usta, któreście cieszyły,
Słodkiemi moię mowami niewolą:
Proszę, abyście moiem dopuściły
Ustom nad sobą wykonać mą wolą.
Podobnobyś mi dał beł, o móy miły,
To dobrowolnie, coć biorę swą wolą:
Gwałtem cię niechay całuię, a potem
Niech się z wzgardzonem rozstanę żywotem.

109.

Ty ducha mego przyim z zwykłey ludzkości,
Niechay pospołu z twoiem odpoczywa“.
Tak mówi w on czas y z wielkiey żałości
Taie y nędzna łzami się rozpływa.
On, odżywiony z oney wilgotności.
Przychodzi k’sobie y oczy odkrywa.
Ale ie prętko zawarł y z stękaniem
Wzdychanie swoie zmieszał z iey wzdychaniem.