Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
44.

Ademarowi, który na te dziła
Z daleka patrzał, trefna się rzecz stała:
Właśnie go w czoło z łuku wymierzyła,
Y twarz mu hoyną krwią zafarbowała
Y rękę, co bełt z rany wywłóczyła,
Nowem postrzałem przytknęła do ciała;
Tak zacny biskup na woynie z pogany
Żywot położył od niewieściey rany.

45.

Palamed nazbyt do sławy się kwapił
Y szedł po szczeblach z odwagą na mury,
Y iuż wierzch muru rękami obłapił
Y nogi dźwignął za sobą do gury;
Lecz właśnie wtenczas, gdy się go ułapił,
W oko mu siódmy bełt wpadł prętkopióry
Y tyłem wyszedł. Tak nieborak leży,
Przy poimaney umieraiąc wieży.

46.

Tak ta strzelała. Ale inszą stroną
Z nowemi czyny Goffred następował,
Y co naywyższy przed wysoką broną
Ieden postawił y z niego szturmował.
Wieża to beła, którą — z drzew złożoną
Co namocnieyszych — tak był pobudował,
Że szła na kołach y zbroyne dźwigała
Y wierzchem z murem wysokiem równała.