Ruszeni iego przykładem y słowy,
W kupę do niego zarazem się zeszli
Y dach drzewiany, podług iego mowy,
Z tarczy złożyli y nad sobą nieśli
Y wielkiem pędem — kryiąc podeń głowy,
Z wielką odwagą pod mury podeszli;
Sklep ziednoczony wszystko strzyma snadnie,
Kamienie, drzewa y to, co nań spadnie.
Rynald napierwszy ze spodku wypadał,
O dwustu szczebli z wysoką drabiną
Y tak ią dobrze iedną ręką władał,
Iako wiatr włada pospolicie trzciną.
Deszcz nań kamienny ustawicznie spadał,
Drzewo, oszczepy, czego się dowiną,
Z góry na niego ciskaią; on śmiele
Idzie na mury, na nieprzyiaciele.
Z gęstych pocisków góry ułożone,
Na tarczy niosąc, namniey się nie wzdryga;
Y iedną ręką mury uchwycone
Trzyma, a drugą tarcz nad głową dźwiga.
Sercem, przykładem iego przychęcone
Insze go rączo towarzystwo ściga;
Drabiny także na mury stawiaią,
Lecz różne męstwo, różne szczęście maią.