Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
41.

Stanął młodzieniec ruszony litością,
A wtem nadbiegła smętna, upłakana,
Żałosna barzo, ale się żałością
Nic nie zmieniła gładkość niezrównana.
Potem nań — milcząc — patrzała z pilnością,
Lub zamyślona, lubo zagniewana;
On, ieśli na nię patrzy — wzrok leniwy
Y przymuszony y zdał się wstydliwy.

42.

Iako więc śpiewak, niźli pieśń uczoną
Przy iakiey zacney biesiedzie rozczyna,
Wprzód cichem głosem drużynę zwiedzioną
Do harmoniey gotować poczyna:
Tak y ta, choć tak beła utrapioną,
Zdrad y fortelów swych nie zapomina;
Wprzód wzdycha, bo tak snadniey sobie tuszy
Wycisnąć swóy głos w przychęconey duszy.

43.

„Nie czekay — prawi — abym cię prosiła,
Iako przyiaciel przyiaciela prosi.
Beło to kiedyś, żem ci beła miła,
Czegoć dziś pamięć urazę przynosi.
Więc nieprzyiaciel, kiedy miły siła,
Słuchay, bo y ten czasem się uprosi;
A możesz mi to, czego chcę, darować
Y po staremu gniewy swe zachować.