Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
26.

Napieściwszy się y z niem swoie żarty
Skończywszy, w on czas miłego żegnała.
Potem wyszedszy, czarnoksięskie karty
Podług zwyczaiu we dnie przeglądała.
A on sam został w ogrodzie zawarty,
Z którego piędzią wyniść mu nie dała.
Tak pilnowała swego miłośnika,
Że kiedy bez niey, stał za pustelnika.

27.

A kiedy zaś noc cienie przynosiła,
Radząc na wczasy y roskoszy swoie,
Do pałacu go z sobą prowadziła,
Gdzie nocowali tylko samo dwoie.
A w ten czas kiedy ogród opuściła
Y ustąpiła na dalsze pokoie,
Ukazali się cni rycerze stroyno,
Z gęstego liścia, a obadwa zbroyno.

28.

Iako koń dzielny, który bywał w boiu,
Y nieraz wielkie wygrawał zakłady;
A teraz w paszey, przy ciekącem zdroiu,
Marny małżonek chodzi między stady —
Ieśli usłyszy po długiem pokoiu
Dźwięk trąb woiennych, rże z wielkiey obrady,
Iuż pragnie chłopa y siodła na sobie
Y w zapomnianey wszystek iest ozdobie: