Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom I.djvu/329

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
14.

Chwali go starzec, a iż naziębione
Z wiatru — ból wielki rany mu czyniły,
Wódką od niego pewną zakropione,
Skórą zakryte, zaraz się goiły.
Iuż też Apollo swe wozy złocone
Na świat gotował y zorze schodziły.
„Czas — prawi — iechać, iuż drogi odkrywa
Słońce y ludzi do zwykłych prac wzywa“.

15.

Y na wóz, który czekał go przy stronie,
Wziął podle siebie Solimana potem
Y długie lece trzymaiąc na łonie,
Poganiał biczem zawodniki złotem.
Tak rączo biegły nieścignione konie,
Że mogły zrównać z prętkich orłów lotem;
Tchnęły od biegu y dymem kurzyły,
A posrebrzone wędzidła pieniły.

16.

Słuchaycież cudu: wiatr lekki, skupiony
Obłokiem stanął, z wieikiem podziwieniem
Y wóz z oboiey okrył w koło strony,
Że go nie mogło oko prześć promieniem
I tak beł mocno y gęsto ściśniony,
Żeby go z proce nie przebił kamieniem,
Tylko sami dway obłok — iako trzeba —
Widzieli w koło y pogodne nieba.