Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom I.djvu/294

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
11.

On teraz o tem nie nie myśli, aby
Ludzie tak nadzy y tak boiaźliwi
Mieli się o to kusić; zna Araby,
Że tylko na łup y na zdobycz chciwi.
Teraz masz nań czas, obóz bardzo słaby
Y twoi póydą z tobą nie leniwi“.
To mówiąc iad mu w zanadrze miotała,
Potem się sama między wiatr wmieszała.

12.

Woła Soliman, pochutnywa sobie,
„Ty, co mi grzeiesz oziębione żyły,
Nie człowiekiemeś, ale cię w osobie
Człowieczey widząc, oczy pobłądziły.
Prowadź, gdzie raczysz — ia idę przy tobie
Y na krew wszystkę ofiaruię siły;
Ty mi bądź tylko życzliwa, a oczy
Y szablę moię sprawuy w ciemney nocy!“

13.

To rzekszy, wszystkie roty w kupę zwodzi
Y pięknemi w nich serca budzi słowy;
Ochoty pełen kwiat arabskiey młodzi,
Grzeie się z głosu swoiey starszey głowy.
Alekto naprzód przed woyskami chodzi,
Sama proporzec wielki niesie nowy,
A woysko idzie tak spiesznie, że wieści
Y wszystkie ludzkie uprzedza powieści.