Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom I.djvu/281

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
59.

Kęs tylko usnął dopiero ku dniowi
Y to w niem nie beł przyiemnny y miły.
Ale podobny sen — paraliżowi,
Bo mu iad lała brzydka iędza w żyły
Y wnętrznemu coś czyniła zmysłowi,
Że mu się myśli snem niespokoiły
Y sama mu się wnet potem stawiła
W straszliwey larwie, która go straszyła.

60.

Tułów mu wielki y straszny stawiła
Y w oczy kładła — wrzkomo Rynaldowy,
W lewey ucięty łep ręce trzymała,
Straszny, wybladły, krwawy y surowy
Mowę mu od krwie ochrapiałą dała,
A takie słowa wychodziły z głowy:
„Uciekay — prawi — iuż dzień, Argillanie,
Cóż? nie widzisz zdrad w niezbożnem Hetmanie?

61.

Mnie zabił — ale choć na to niedbacie —
Strzeżcie, abyście do tegoż nie przyśli.
Zazdrość go gryzie a wy mu ufacie,
Wiedzcie, że y was pozabiiać myśli;
Lecz — ieśli chęci co do sławy macie
Y mężną rękę przy wysokiey myśli —
Zostańcie raczey y nie uciekaycie,
A krwią tyrańską duszę mą błagaycie[1].

  1. błagać 2, 84, 4; 96, 1; 4, 95, 2; 8, 61, 8 — miękczyć, uśmierzać.