Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom I.djvu/279

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
53.

Ręki nie beło prawey, ran miał wiele,
Na obie stronie wszystek przebodziony;
Przy niem hełm próżny — co orła na czele;
Białego niesie — leżał położony.
Radbym beł komu, coby o tem ciele
Sprawę dać umiał. A w tem z iedney strony
Obaczę chłopa niedaleko, który
Zayrzawszy nas, chciał spiesznie uciec w góry.

54.

Lecz dościgniony y od naszych wzięty
Tę samę tylko powiadał nowinę,
Że wczora, kiedy pasł bydło z chłopięty.
Zayrzawszy konnych, skrył się w rakicinę.
Ieden z nich trzymał w ręce łep ucięty;
A kiedy pilnie patrzał przez krzewinę,
Tak mu się zdało, że to był ktoś młody
Y nie zarosły y ieszcze bez brody.

55.

Y że go w torbę zaraz potem włożył,
Którą do łęku sobie przywięzywał.
A naostatku y tego dołożył,
Że stróy — że nasi beli — ukazował.
Iam zatem zbroię onę z niego złożył
Y serdeczniem go, Bóg widzi, żałował.
Zbroię tę z sobą przywiozłem, a ono
Ciało — kazałem, aby pogrzebiono.