Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom I.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
98.

On w dobrą zbroię y sam w się ubrany.
Odpiera przed się y nic się nie boi
Y iako okręt, co ma sztyr urwany,
Stargany żagiel — ieszcze cało stoi,
A choć iuż ieden bok ma zgruchotany,
Y morze iuż go słoną wodą poi,
Chocia się iuż weń ze wszystkich stron leie,
Ieszcze ostatniey nie traci nadzieie.

99.

Takieś na ten czas miał niebespieczeństwo
Argancie, gdy cię Belzebub ratował!
Ten, cień w zmyślone oblókł człowieczeństwo
Y z obłoku mu członki posprawował,
A Kloryndzine wziąwszy podobieństwo,
Iey mu postawę y mowę darował:
Dał chód, dał mu głos, dał iey zwykłe stroie,
Dał y zwykły blask od iey świetney zbroie.

100.

Do Oradyna strzelca szła sławnego
Mara y rzekła: „Sławny Oradynie!
Ciebie słuchaią strzały y każdego
Celu — kiedy chcesz — żadna z nich nie minie;
Iaka to będzie narodu naszego
Szkoda, ieśli ten wielki rycerz zginie
Y iaka hańba, ieśli do swych cały
Uydzie z zwycięstwem nieprzyiaciel śmiały!