Strona:PL Goethe - Cierpienia młodego Wertera.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nym zaś wypadku skarży się na brak zaufania do siebie.
Werter świadom jest nienormalności swego stanu, wie o tem, że jego dusza przechodzi chorobę, i tak też swoje położenie określa. Z chwilą przecież, kiedy zgasły dla niego ostatnie promienie nadziei, znika i zmysł samokrytycyzmu.
Zdawaćby się mogło, że w duszy Wertera nie ma miejsca na humor. Owszem, Werter jest czasem wesołym, — wiemy, że umie z dziećmi żartować i bawić się, jak nikt. Wiemy, że nieraz Lota musi go karcić, gdy popada w sztuczne podniecenie, które nie objawia się jednak depresją, milczeniem lub czemś podobnem, lecz niesamowitą wesołością. W opisie burzy zwraca uwagę opis zachowania się panien z miejscowego towarzystwa w chwili, gdy burza rozszalała się najgroźniej: »Wreszcie niektóre (panny) do tego stopnia straciły świadomość, że pozwalały obejmować się bez oporu młodym ludziom i całować w usta, szepczące błagalne modlitwy, które z tego powodu nie mogły ulatywać w niebiosy«[1]. Pozatem nie brak Werterowi zdolności satyrycznych, co widać w ujęciu poszczególnych figur, poznanych w czasie służby dyplomatycznej.

Nie uznając praw estetycznych, nie uznawał Werter także przeciętności w życiu. Oburzając się na sądy, które sprowadzają czyny ludzkie do jednego mianownika: konwencjonalnej moralności, — nie pozwalał sądzić nikogo z samego tylko jego czynu. »Czyżeście zbadali wewnętrzne pobudki czynu? Czyż z całą pewnością wyjaśnić możecie przyczyny, dla których coś się stało, i udowodnić, że się stać musiało? Gdybyście to uczynili, nie bylibyście tak pochopni w ferowaniu wyroków«[2]. Jest to teoretyczne uzasadnienie hasła

  1. Str. 24.
  2. Str. 48. W Żeglarzu Mickiewicza: »Chcąc mnie sądzić, nie ze mną trzeba być, lecz we mnie«.