Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/592

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Na te słowa doktór uderzył w prośby o przebaczenie i zaklął ich na Boga, aby mu wstydu i przykrości nie czynili. Wreszcie udało mu się udobruchać ich dobrotliwemi słowy. Ze strachu, aby wieść o tej przygodzie dalej się nie rozniosła, począł jeszcze gościnniej obu malarzy przyjmować i różne usługi im wyświadczać.
Oto jak się bolońskich mędrków na hak przywodzi!