— Chodźmy teraz na spichrz, tam nam nikt nie przeszkodzi.
I poszli.
Wielebny ojciec przez długi czas jej wdziękami się cieszył i wśród najczulszych pieszczot krewniaczką pana Boga ją czynił. Poczem w sutannie tylko, jakgdyby z jakiegoś wesela, do domu powrócił. Wszedłszy do komnaty, zadumał się i obliczył, że wszystkie świeczki, ofiarowane przez wiernych w ciągu całego roku, i połowy sumy pięciu lirów nie wyniosą. Spostrzegł, że źle uczynił, i tak mu się żal zrobiło płaszcza, oddanego w zastaw, że postanowił bez najmniejszej zapłaty go odebrać. Długo się głowił, aż wreszcie stosowny sposób wymyślił.
Następnego dnia, a było to właśnie w niedzielę, posłał chłopca, służącego do mszy, do domu Bentivegno z prośbą, aby Belcolore była łaskawa pożyczyć mu kamienny moździerz, bowiem tego dnia będzie miał na obiedzie u siebie Binguccia del Poggio i Nuta Buglietti, których chciałby słodkiemi wetami przyjąć.
Belcolore moździerz pożyczyła. Proboszcz poczekał do pory obiadowej. Przewidując, że Belcolore pospołu z mężem siedzieć już przy stole musi, zawołał kleryka i rzekł do niego:
— Weź ten moździerz, odnieś go Belcolore zpowrotem i tak powiedz: „Ksiądz proboszcz dziękuje wam bardzo za pożyczenie i prosi o zwrot płaszcza, który tu chłopiec jego, jako zastaw za moździerz, wam wręczył“.
Kleryk udał się do domu Belcolory, którą z mężem przy obiedzie zastał. Postawiwszy przed nią moździerz, powiedział, co mu powiedzieć polecono. Belcolore, widząc, jakiego figla chce jej proboszcz wypłatać, chciała odpowiedzieć, ale Bentivegna przerwał jej, wołając gniewnie:
— Co takiego? Śmiesz żądać zastawu od naszego czcigodnego proboszcza? Na mękę Chrystusową przysięgam ci, że bierze mnie niezmierna ochota potężnego szczutka ci wymierzyć. Oddaj zaraz ten płaszcz, do stu czartów, i strzeż się w przyszłości coś podobnego uczynić! O cokolwiekby ojciec duchowny, choćby nawet o osła naszego, poprosił, nie waż się mu odmówić.
Belcolore wstała od stołu, mrucząc gniewnie, potem otworzyła szafę, wyjęła ze złością płaszcz i oddała go chłopcu z temi słowy:
— Powiedz ode mnie swemu panu, że Belcolore przysięga przed Bogiem, iż nigdy już dobrodziejowi nie pozwoli nic tłuc w swoim moździerzu!…
Chłopiec zaniósł tę odpowiedź proboszczowi. Ten rozśmiał się i rzekł doń:
— Powiedz jej, gdy ją obaczysz, że jeśli ona mi już nigdy moździerza
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/525
Wygląd
Ta strona została przepisana.