Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/411

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Mości Panowie, należy pokosztować wina u tego czcigodnego człeka; kto wie, może zacnem do tego stopnia się okaże, że próby żałować nie będziemy.
Poczem wszedł do piekarni pospołu z posłami. Cisti posadził ich na czystej ławie, a potem rzekł do pomocników swoich, którzy chcieli się do mycia kielichów zabierać:
— Ostawcie mi nad wszystkiem staranie. Rozumiem się równie dobrze na myciu i nalewaniu kielichów, jak na wkładaniu w piec chleba; jeżeli zaś obiecujecie sobie choćby kropelkę tego wina skosztować, mylicie się bardzo.
To rzekłszy, wypłókał i ustawił na stole cztery piękne puhary, poczem, kazawszy przynieść maleńki dzbanek swego wybornego wina, począł gościnnie i hojnie pana Geri i jego towarzyszy niem częstować.
Wszyscy uznali wino za bardzo zacne, któremu równego od bardzo dawnego czasu pić im się nie zdarzyło, i jęli je wychwalać na wszelkie sposoby. Od tego też dnia poczynając, pan Geri, dopóki posłowie nie odjechali, prawie co rano na wino z nimi do piekarza zachodził. Gdy zaś posłowie, ukończywszy sprawy swoje, odjeżdżać już mieli, wyprawił pan Geri dla nich okazałą ucztę, na którą wielu najznakomitszych obywateli sprosił. Wezwał także na nią Cisti’ego, ale ten żadną miarą zaproszenia przyjąć nie chciał. Pan Geri, pragnąc, aby goście jego owego sławnego wina od piekarza spróbowali, wysłał sługę do Cisti’ego z prośbą o małą butelkę, tak, ażeby na każdego gościa po pół szklanki przynajmniej do pierwszego dania wypadło. Sługa, którego gniewało, że dotąd jeszcze wina tego spróbować nie mógł, wziął z sobą wielką butelkę i przyszedł z nią do piekarza. Ten, spostrzegłszy miarę naczynia, rzekł:
— Pan Geri, mój synku, przysłał cię nie do mnie.
I chociaż sługa zaręczał po kilkakroć, że wie, dokąd go posłano, Cisti upierał się przy swojem. Powrócił tedy sługa do pana Geri i zdał mu z tego, co się zdarzyło, sprawę.
Pan Geri odrzekł:
— Idź raz jeszcze do piekarni i powiedz, że cię w samej rzeczy do Cisti’ego, a nie gdzie indziej, posyłam, a jeżeli ci da tę samą, co pierwej, odpowiedź, to go spytasz: dokąd też myśli, żem cię posyłał?
Sługa, przyszedłszy po raz drugi do piekarza, rzekł:
— Zaprawdę, Cisti, pan Geri do ciebie przyjść mi kazał.
Na co Geri:
— Wierę, mój synu, i być to nie może.
— No — zawołał sługa — gdzież więc, według ciebie, mnie posłał?…