Strona:PL Giacomo Casanova - Pamiętniki (1921).djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łem się jej szczęściem. Zostałem jeszcze długo w Paryżu, przebywając jedynie w towarzystwie kurtyzan. Miałem jeszcze szczęście odkryć skończoną piękność w obdartej, umurasanej dziewczynie, oddałem ją do rąk właściwych, tak, że później dostała się do sławnego „Parku Jeleni“ Ludwika XV. Niedługo potem wyruszyłem w podróż po Niemczech.


C. C. i M. M.

Powitałem moją ojczyznę z owem uczuciem przedziwnem, które wzbudzają miejsca, związane z pierwszych wrażeń wspomnieniem. Zebrałem nieco doświadczenia, poznałem prawidła honoru i grzeczności, czułem się wyższym nakoniec ponad mi równymi i tęskniłem do mego dawnego życia. Pan Bragadino nie chciał być na uroczystości zaślubin doży z morzem, towarzyszyłem mu więc do Padwy. Po obiedzie wsiadłem do dyliżansu pocztowego, aby powrócić do Wenecji. Gdybym był o trzy minuty prędzej lub później odjechał z Padwy, jakże by inaczej ukształtował się mój los! W Oriago spotkałem kabrjolet, zaprzężony w dwa pocztowe konie, toczący się wartko. Siedziała w nim bardzo ładna pani i jakiś mężczyzna w uniformie. O parę kroków przedemną wywraca się kabriolet do rzeki, a piękna pani, która upadła na swego towarzysza, znalazła się w największem niebezpieczeństwie. Wyskakuję z dyliżansu nie czekając, aż się zatrzyma i biegnę z pomocą owej damie, układając skromnie jej rozrzuconą sukienke. Pan w mundurze podnosi się zdrów i cały, pani dziękuje mi ślicznie zarumieniona wspomnieniem nieładu swej toalety. Potem ja ruszyłem ku Wenecji, a spotkani zaś państwo do Padwy. Na uroczystości zaślubin doży, wśród chaosu maskarady spotykam ich znowu. Zaprosili mnie na obiad i zakochałem się w pięknej pani. Dla jej uciechy wziąłem lożę do opery, potem wydałem dla niej kolację. Odwoziłem moją uroczą we własnej gondoli, gdzie pod osłoną nocy, otrzymałem wszystkie łaski, jakiemi można się cieszyć w obecności trzeciej osoby. Przy pożegnaniu oficer powiedział do mnie: — Jutro dowie się pan o nas więcej. I doprawdy pojawił się u mnie rano. Przedstawił mi się jako syn poważanego giełdzisty, o swojej towarzyszce powiedział mi, że to jest żona pewnego D. która, dla niego rozeszła się z mężem. Wtajemniczył mnie w swe sprawy,