Strona:PL Giacomo Casanova - Pamiętniki (1921).djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

całej sprawie, gdy pewnego ranka wchodzi do mnie Vesian i oznajmia, że jego siostra, chce ze mną mówić. Czeka w jego pokoju. Pospieszyłem do niej. Zastałem ją ze łzami w oczach. — Hrabia Narbonne jest łotrem — rzekła — oszukał mnie. I poczęła płakać gwałtownie. Usiadłem obok niej. — Opowiedz mi wszystko — mówiłem szczerze zmartwiony. — Wszak i ja zawiniłem. Wszak to ja zaprowadziłem panią do teatru. — Ach! niech pan tego nie mówi! — żywo zaprzeczyła. — Mamże się gniewać na pana, iżeś mnie miał za rozsądną? Ten niegodziwiec żądał dla siebie dowodu nieograniczonego zaufania, a mianowicie, abym zamieszkała w domu, najętym dla mnie. Upierał się przytem, aby brat mi nie towarzyszył, ponieważ złośliwość ludzka mogłaby go moim kochankiem ogłosić. Czemuż nie zasięgnęłam pańskiej rady? Powiedział, że czcigodna jejmość, która ze mną mieszkać miała, zawiezie mnie do Versailles, gdzie również znajdzie się mój brat, aby przedstawić się ministrowi. Dał mi złoty zegarek i dwa dukaty. Myślałam, że mogę to przyjąć od człowieka, który okazał mi tyle współczucia. Owa czcigodna pani, wcale mi się taką nie wydała. Ośm dni mimęło nie przynosząc żadnego rozstrzygnięcia sprawy, którą Narbonne odwlekał od dnia do dnia. Nakoniec powiedzała mi ta pani, że hrabia musiał na wieś pojechać, ja zaś powinnam wrócić do swego mieszkania w hotelu, gdzie mnie hrabia odwiedzi. — Proszę tylko o zegarek — dorzuciła z miną kwaśną — gdyż pan hrabia zapomniał go zegarmistrzowi zapłacić. Oddałam go w milczeniu, zapakowałam swoje drobiazgi do chustki do nosa i oto jestem znowu. Nie chcę go tylko widzieć więcej, nigdy... nigdy! I poczęła płakać na nowo. Byłem tak oburzony na nikczemnika, z powodu którego płynęły łzy z tych pięknych oczów, iż byłbym go pociągnął natychmiast do odpowiedzialności, gdybym tylko wiedział, gdzie się znajduje. Robiłem co mogłem, aby żal jej uśmierzyć, ona zaś przyrzekła mi nic takiego więcej nie zrobić, coby nie było godnem mojej przyjaźni. — Co się stało, to się nie odstanie — rzekłem jej na to. — Trzeba zapomnieć o hrabi i o swym fałszywym kroku, uspokoić się i wyglądać tak, jak przed owem opłakanem zdarzeniem. Wyraz prawości, szczerości i pewności siebie musi znowu zajaśnieć na twarzy pani. Co do mojej przyjaźni, może pani liczyć na nią, dopóki się twój los nie ustali. Będę myślał i pamiętał o pani. — Więc będę spokojną i zadowoloną. Niema nikogo na świecie oprócz pana, coby myślał o mnie. I znużona tylu wzruszeniami po-